poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Kronika Popiołów Middenheim - Cykl I Sesja IV



 BG – Bohater/owie Głowny/wni:

Amarilla Farnoth, elfica, skryba, wyruszyła w świat chcąc poznać potężnych czarodziejów.
Profes, krasnolud, kowal, ongiś przybył do Untergardu. Jako kowal prowadził dostanie życie.
Gotrek, krasnolud, tarczownik, wraz z regimentem tarczowników przybył do Untergardu by go bronić przez siłami Archaona.
Kuldar, krasnolud, zabójca trolli, młody, porywczy i lubiący mocne trunki dziwkarz, kiedyś szeregowy w III Regimenci. Pożegnanie: Genfannean zwany "Lot Sokoła", elf, włóczęga. Po ciężkich ranach wyniesionych z Lasu Drakwald został tak bardzo okaleczony, iż nie mógł dalej towarzyszyć drużynie. Nowy bohater w drużynie: Akolita Morra - więcej o nim jak otrzymam opis postaci od Michała.

Dzień 14, pomiot chaosu
- w nocy z dnia 13 na 14 BG od idą do świątyni Urlyka by przekazać ojca Odo wraz z reliktem Khorna.
- Zostają ciepło przywitani przez kapłana Ranulfa. Kapłan nakazuje akolitom by nanieśli wino, piwa, chleba, smalcu i cebuli oraz wodę dla Odo, o którą zresztą prosił od dłuższego czasu naszych bohaterów, jednak Ci mieli sobie za nic jego potrzeby.
- Podczas rozmowy dochodzi do straszliwej sceny. Ojciec Odo zaczyna mutować i zmienia się w Pomiot Chaosu, wyglądając ni to pająk, czy człowiek. Jego zdeformowane ciało nie przypominało Odo, natomiast relikt zlał się z ciałem. Kończyny były pająkowate i długie ale giętkie niczym ramiona ośmiornicy. Gotrek chciał cisnąć oszczepem ale tak bardzo przestraszył się pomiotu, aż zlał się w gacie i zwiał a oszczep rzucony zniszczył wazę z Nipponu kosztującą coś około 2000 złotych koron. Amarilla również się przestraszyła ale jej majtki pozostały suche. Gotrek uciekał tak szybko, że nawet najszybsi elfowie mieli by problem dorównać mu w sprincie. Amarilla została dużo w tyle. W tym czasie Kuldar rzutem topora niszczy obraz kosztujący coś koło 1000 złotych koron. Później Kuldar z Profesem zniszczyli jeszcze jedną wazą ale dużo tańszą bo zaledwie 500 złotych koron. Ojciec Ranulf widząc szkody począł bardziej przejmować się nimi niż pomiotem. Jeden z akolitów trzymając krzesło pomaga Kuldarowi i Profesowi. Pomiot Odo w końcu ginie a Mosiężny Czerep zostaje wykrojony z jego ciała.
- Uciekający Gotrek roztrąca wszystko co stanie mu drodze. Takim właśnie celem stał się młody 20 letni dobrze zbudowany akolita Morra. Został on wysłany przez swojego kapłana na kolacje do braci Ulrykowców. Mimo swojej wrodzonej sile nie utrzymał rozpędzonego 100 kilogramowego krasnoluda. Oboje padli na podłogę. Dobiega do nich Amarilla. Inni Kapłani pomagają im się opanować i wstać. Wszyscy idą do komnaty gdzie był Odo. Młody akolita Morra Urlich Totenberg zaczyna się interesować sytuacją i ogólnie BG, których już kiedyś spotkał.
- Z różnych pomieszczeń dobiega BG wrzask, krzyk, więcej krzyków, więcej wrzasków, tłuczone talerze i garnce, sztućce i inne dziwne kuchenne awantury.
- Okazuje się, że po świątyni biega trzech mutantów. Drużyna w asyście kapłanów wbiega do głównej jadalni. Tam inni kapłani i akolici chcą schwytać mutantów, którzy niegdyś byli kuchennymi. Ponownie dochodzi do wielkiej kłótni. Jedni chcą zabić mutantów inni wziąć ich na spytki. Kuldar wali garnkami i wrzeszczy „CISZA”. Młody akolita Morra Urlich wchodzi na stół i huczy na całą sale „ZAMKNIJCIE SIĘ”. Zapada cisza. Mutanci w końcu zostają przesłuchani. Okazuje się, że przed zmianą pili wodę, którą też podali ojcu Odo. Następnie zostają zaprowadzeni do oczyszczalni i tam zgładzeni.
- Bohaterowie zostają uleczeni z ran i nabierają energii. Śledztwo wskazuje na to, że ktoś zatruł świątynną studnie.
- Do jadalni przychodzi nowy kapłan i prosi poszukiwaczy by wraz z ojcem Ranulfem stawili się u arcykapłana Klausa Liebnicza.
- Na audiencji Klaus Liebnicz prosi bohaterów by wyśledzili sabotażystów i ich zgładzili. Nie mogą też dopuścić by w mieście zostały skażone inne źródła wody.
- Ekipa wraz z kapłanem Ranulfem udaje się do jego komnaty, tam zasiadają do kolacji wraz akolitą Morra. Ranulf zostaje przekonany przez BG , że powinien słono zapłacić za to zlecenie. BG żądają 200 sztuk złota, jednak kapłan płaci im tylko 100. Profes przekazuje Sztandar Zakonu Białego Wilka, który zaginał ponad 200 lat temu. Ranulf w podzięce przekazuje swój jednoręczny młot oznaczony krasnoludzką runą. Podczas kolacji ponownie dochodzi do wielkiej kłótni „czy mają iść teraz czy nad ranem”. Krasnoludy znowu rzucają się sobie do gardeł, elfy starają się ich uspokoić. Akolita wytrzeszcza oczy, po raz pierwszy jest świadkiem „jak polemizują krasnoludy”. Padały wyzwiska i przekleństwa, o mały włos a nie doszło do starcia pomiędzy Kuldarem a Gotrekiem i Kuldarem a Profesem. W końcu głos zabiera Ranulf ale i on zostaje przekrzyczany.
- Kuldar zrywa się na nogi i wychodzi. Kieruje się do Oswaldu, dzielnicy biedoty. Po drodze spotyka rycerzy Sigmara z Ordo Fidelis. Ci proszą aby powiedział co się stało w Świątyni Urlyka, bo doszły ich słuchy o jakimś dziwnym incydencie. Kuldar żąda złota w zamian za informacje. OF daje mu 5 złotych koron. Dowiadują się o zatrutej wodzie. Sigmaryci proszą Kuldara by za wszelką cenę zebrał resztę kompani i obstawili studnie w Oswaldzie, a oni sprawdzą inne ujęcia. Kuldar wykonuje prośbę i wraca do świątyni.
- Drużyna daje się uprosić i razem zmierzają do Oswaldu. Tam kryją się w pobliżu studni. Po północy pojawia rozgwizdany biedak z wiadrem. Ktoś z bohaterów dostrzega jak ówże postać wsypuje do studni spaczeń. Profes zrywa się i wybiega z ukrycia z wrzaskiem na ustach. Postać zaczyna uciekać. Kuldar chwyta za oszczep (ten sam który cisną na oślep Gotrek, zbijając wazę z Nipponu wartą 2000 złotych koron w komnacie Ranulfa, (Sesja III)). Oszczep rani podejrzanego przebijając jego ramię.
- Postać wyprasza litość i przyznaje się, że jest kultystą „Purpurowej Dłoni”, wyznawca Tzeentcha (na sesji pomyliłem się, powiedziałem wam o „Karmazynowej Czaszcce” ci byli później). BG ponownie wpadają w kłótnie, czy mają go dostarczyć kapłanom czy go zabić. W końcu jednak go związują (dostają więcej PD).
- Krasnoludy obmyślają wspaniały plan, zostawiają Amarille w centrum dzielnicy biedoty po północy. Jak nietrudno się domyślić, po upływie kilku minut pojawia się tuzin zdeprawowanych i bez skrupułów oprychów, bóg jeden wie co by zrobili z samotną elfką. Amarilla zaczyna uciekać i krzyczeć. Krasnoludy i Urlich wracają biegiem tam gdzie zostawili Amarillę.


- Pojmany prowadzi BG do kryjówki, spalonego magazynu. Po drodze dopytują się o szczegóły. Gotrek później ogłusza pojmanego (za mocno uderzył i już się nie obudził. Nad ranem ciało zostało okradzione przez bidoków, nawet ze slipek).
- Amarilla skrada się we wskazane przez pojmanego miejsce. Zauważa, że w spalonym magazynie siedzi kusznik na straży. Elfka wyciąga sztylet, zakrada się i wykańcza kultystę. Całą noc szukali włazu i nie znaleźli. Nad ranem Gotrek oddawał mocz. Wtedy do uszu bohaterów doszedł głuchy łoskot opadającego moczu na drewno. Tak oto znaleźli wejście do kryjówki. BG postanowili zaczekać aż któryś z kultystów wyjdzie. Tak też się stało. Po jakimś czasie właz się uchylił i pojawia się łysa wytatuowana gęba. Amarilla chciała go chwycić, a że był łysy, to złapała na spoconą skórę. Krasnoludy postanowił jednocześnie załatwić sprawę inaczej. Profes i Gotrek użyli młota, Kuldar Topora. Z głowy zrobiła się krwawa miazga. Ciało spadło na dno. Drabina prowadzi do ciemnej piwnicy. Gotrek postanawia skoczyć. Nie pomyślał, że może być wysoko. Spada z około 5 metrów. Po Gotreku po drabinie schodzi reszta kompani. Na dole ponownie dochodzi do kłótni i sprzeczek pomiędzy krasnoludami. Po chwili przeleciały z gwizdem obok nich bełty. Po krótkiej chwili ponownie poleciały dwa bełty, jeden trafił w Urlicha, prosto w pierś. Jeden z bełtów odbija się od Gotreka. Kuldar i Gotrek zaczynają biec w kierunku wystrzeliwanych bełtów. W drodze Kuldar zauważa barykadę i zwinnie przeskakuje nad beczkami i skrzyniami. Gotrek niestety chciał skoczyć ale nie zdążył, staranował barykadę aż wióry poszły i dołączył do Kuldara. W biegu zauważyli dwóch kultystów gotujących się do strzału. Bełt odbija się od twardej skóry Kuldara i pancerza Gotreka. Kultyści byli na tyle szybcy, że zdążyli dobyć sztyletów i jeszcze nimi sieknąć w szarżujących krasnoludów. Niestety kultyści nawet nie zadrapali krasnoludów. Kuldar i Gotrek posyłają jednego z akolitów na ziemie. Niespodziewanie z oddali jaskini słychać było wypowiadane mroczne zaklęcie. Gęsta posoka ochlapuje Gotreka, przenika szczelinami i żre skórę. Gotrek pada traci siły. Kuldar dobija Kultystów. Ulrich leczy Gotreka. Amarilla i Profes dołączają do wojowników i wszyscy razem rozprawiają się z przywódcą bandy. Ten prosi o litość, jednak Kuldar nie wchodzi w rozmowę z nikim i zabija przywódcę.
- Badają kryjówkę. Amarilla znajduje księgę Liber Mutandis i czyta ją. Dowiaduje się nowych ciekawych rzeczy z dziedziny nauki o magii. Ponadto znajdują spaczeń i kilka sztuk skaveńskiej broni. Zawiadamiają Eldera i Gildie Czarodziejów i Alchemikiem. Ci zjawiają się w kryjówce. Zabezpieczają spaczeń oraz Liber Mtandis. Na koniec palą kryjówkę.
- BG zdają raport w świątyni Urlyka. Jednak Liebnicz nie znajduje czasu na audiencje. Ranulf przyjmuje raport od BG i bardzo im dziękuję za interwencję. Wieść o poczynaniach bohaterów rozchodzi się po wszystkich świątyniach i do komendanta Shutzmana.
- Dzień 14 zdaje się nie mieć końca. BG idą odpocząć do swojej ukochanej gospody „Ostatnia Kropla”. Zasiadają do stołu, biesiadują. Kuldar oczywiście korzysta, wiadomo z czego, a Gotrek jak zawsze pożera większego od siebie prosiaka. Amarilla popija wino i notuje ostatnie poczynania. Profes w milczeniu obserwuje towarzyszy a Urlich powoli wchodzi w komitywę z Gotrekiem. Geanfannean leczy swoją nogę w Świątyni Sigmara.


- Zapada wieczór. Do gospody wpada biedny mieszczuch i wykrzykuje do wszystkich, że w mieście są zamieszki, lud wyszedł na ulicę i otaczają świątynie Sigmara. Ponoć złapali jednego Łowce czarownik, który podejrzany jest o herezje a drugi ukrył się w świątyni, a do tego po ulicach biegają mutanci. W pewnej chwili mieszczuch zaczynać gadać bez sensu. Gotrek uderza mieszczucha i dochodzi do ogólnej bijatyki. Drużyna opuszcza gospodę i kieruje się do świątyni Sigmara. Po drodze ratują szulera, któremu zbiry (pewnie dłużnicy lub oszukani) spaliły dom a jego przywiązali do pala z przylepionymi rogami i tabliczką „Bestiolud”. Dochodzi do bijatyki między drużyną a tłumem. BG  pokazują glejty straży miejskiej. Zbiry się rozchodzą. Po chwili pojawia się straż miejska i zabiera domniemanego bestioluda do koszar.
- W dalszej części drogi, BG napotykają czterech strażników, którzy uganiają się za małą dziewczynką z trzecią rączką na rączce. Gdy BG zbliżają się do strażników, mała przemawia demonicznym głosem i rzuca się na dwóch strażników. Przegryza ich gardziele, dwóch pozostałych sieka swoich kompanów i demonetkę. W tym czasie na ulicą którą szli BG wypada tłum, za nimi pojawia się kilku strażników. W tłumie był ktoś, kto miał porachunki z Kuldarem i Profesem (patrz sesja I, incydent pod „Ostatnią Kroplą” lub część I opowiadania „Popioły Middenheim” dzieła Profesa). Wskazuje palcem na poszukiwaczy krzycząc „Oni som z niom! Łapać ich”. Tłum oblega BG a straż żąda aby oddali swoją broń. BG pokazują glejt straży miejskiej. Strażnicy po dobroci proszą by jednak oddali broń dla swojego dobra, bo inaczej tłumu nie utrzymają. BG zdają broń. Podczas odprowadzania bohaterów do koszar, przez tłum przedziera się Klaus Liebnicz w asyście około 10 rycerzy Gwardii Teutogenów. Prosi strażników by przekazali mu domniemanych heretyków w celu ich przesłuchania. Straż przekazuje BG Liebniczowi.
- W świątyni Urlyka okazuje się, że Liebnicz wcale nie uratował poszukiwaczy lecz kazał ich wsadzić do lochów pod świątynią. Strażnikiem więziennym był obleśny stary zboczeniec. Mężczyzn umieścił w innej celi a Amarille w innej.


Dzień 15, lochy pod świątynią Urlyka.
- W nocy 14 na 15 strażnik postanawia odwiedzić Amarille. Oblech otwiera cele i zaczyna rozpinać pasek, jego skrzek i kaszel obrzydził Amarillę i zmartwił resztę kompani. Amarilla nie dała się strażnikowi i znienacka posłała mu kopnięcie prosto w krocze. Strażnik zawył z bólu i opadł na kolana. Kiedy się zebrał, doszło do wymiany ciosów. Amarilla nigdy wcześniej nie biła się z mężczyzną na pięści. Los chciał, aby go pokonała, dosłownie zmasakrowała ciecia więziennego kopnięciem które wyrwało kolano ze stawów i zerwało wiązadła aż wyszło przez skórę przebijając tętnicę (ah te krytyki). Oblech brocząc we własnej krwi zwolna konał. Amarilla zabiera klucze i otwiera cele przyjaciół.



- Z celi obok dobiega do uszu bohaterów ledwie słyszalny szept. Okazuje się, że w jednej z cel, przetrzymywany jest Mattias Hoffer z OF. Urlich leczy więźnia i razem próbują wyjść z lochów.
- W stróżówce znajdują swoje bronie i pancerze oraz mapę lochów i ogólnie całej świątyni.
- Po wyjściu z lochów, zatrzymuje BG jeden z kapłanów. BG informują, że zabierają więźnia Mattiasa Hoffera na przesłuchanie, a misja jest tajna. Kapłan nie interesuje się tym zbytnio i wraca do swoich zajęć.
- BG zabierają Mattiasa do światyni Sigmara. Pod świątynią stoi tłuszcza ludzi. Motłoch jest agresywny. W okolicy płoną domu a sklepy są szabrowane, tłum pali stosy i buduje szubienice. Straż Miejska z trudem panuje nad sytuacją albo nie panuje.
- Mattias zna boczne wejście do świątyni, tamtędy też wchodzą BG. Mattias spotyka się z Fisherem. Po chwili OF i BG proszeni są do arcykapłana Wernera Stolza na rozmowę. Werner Stolz gratuluje wszystkich poczynań BG i prosi ich o pomoc w oczyszczeniu z winy Jakoba Bauera i Fishera. Informuje, że następnego dnia, czyli rano rozpocznie, się proces. Być może w kryjówce będzie coś co pomoże w sprawie. Fisher opowiada jak Jakoob trafił do aresztu. Wraz z Jakoobem natknęli się na kultystów Khorna „Karmazynowa Czaszka” w gospodzie „Pod Mieczem i Korbaczem”. Rozprawili się z większością kultystów i zabrali księgę Liber Chaotis, jednak dwóch bardzo groźnych wciąż tam jest, mutanci. 


- Wieczorem BG udali się we wskazane miejsce. Gospoda po północy jest zamykana. Oczywiście obudzili właściciela, który również był jednym z członków sekty. Ten w podzięce za przerwanie snu wylał na Gotreka fekalia.
- BG postanawiają się włamać do gospody bocznymi drzwiami. Kiedy drzwi były rąbane Gerhard Heller uciekł drzwiami głównymi. W piwnicy drużyna znajduję zejście do kryjówki. Niestety, któryś z krasnoludów schodząc narobił co nieco hałasu. Mutanci pilnujący świątyni rzucili się na intruzów. BG bez większych problemów poradzili sobie z tymi dwoma, Pazurem i Zębatym.
- W świątyni znaleziono również zakneblowanego i związanego Johanna Opfera przyszłą ofiarę kultu Karmazynowej Czaszki, który widział Jakooba i Fishera jak rąbią kultystów i zabierają Liber Chaotis.

Dzień 15, proces.
- BG docierają do Świątyni Urlyka, lecz nie zastają tam Wernera Stolza. Udają się na plac, gdzie będzie sądzony Jakoob Bauer.


- Na placu okazuje się być kilka tysięcy mieszkańców Middenheim. Bohaterowie są daleko od trybun a co dopiero od sędziego i ławników. BG próboją się przedostać. W trakcie przepychanek tracą trochę złota, Gotrek wraz z Profesem zostają okradzeni z kosztowności zalegających w plecaku.
- BG nie udaje się na czas dotrzeć ze świadkiem Opferem na rozprawę. Co prawdopodobnie może mieć katastrofalny wpływ na życie Bauera.
- Gracze wcielają się bohaterów niezależnych uczestniczących w procesie: Magdalena odgrywa Jakoba Bauera, Michał dostał Klausa Liebnicza, Piotrek Wernera Stolca a Mariusz Johanna Opfera ale dopiero wtedy kiedy udało się Gotrekowi dostać do strażników.


Tutaj muszę nadmienić, że gracze wykazali się ponad wymagania scenariusza. Nie spodziewałem się takiej wymiany zdań pomiędzy arcykapłanami Urlyka Klausem Liebniczem a Sigmaritą Wernerem Stolcem. Natomiast Bauer mimo oskarżenia zachował zimną krew i pokazał jak dumni i prawi są Łowcy Czarownic Sigmara z Ordo Fidelis. Mariusz natomiast idealnie odegrał porwanego mieszczucha Opfera mającego być złożonym w ofierze bogom chaosu.

- W pewnym momencie procesu emocje sięgają zenitu, arcykapłan Urlyka Klaus Liebnicz wstaje i oznajmia, twierdzi, oskarża iż Kościół Sigmara jak cały kult to sekta i heretycy. Werner Stolc wpada w gniew. Sędzia pomału dostaje zawału serca. W tłumie krzyki, wrzaski. Gotrek atakuje strażnika, któremu wcześniej oddał Opfera.
- W tłumie dochodzi do przepychanek a później do bijatyk. Straż miejska nie może zaoponować nad taką tłuszczą. Wielu z mieszkańców ginie zakatowanych lub zadeptanych. Wśród nich Sigmaryci i Urlykowcy.
- Sędzia kończy proces i nakazuje przenieść proces do gmachu Sądu Miejskiego.
- BG gubią się w tłumie ale dostrzegają, że straż otacza prawników, świadków, oskarżonego i ławników i pod eskortą opuszczają plac.
- Gotrek zostaje aresztowany za napaść na strażnika.



piątek, 16 sierpnia 2013

Kronika Popiołów Middenheim - Cykl I Sesja III

BG – Bohater/owie Głowny/wni:
Amarilla Farnoth, elfica, skryba, wyruszyła w świat chcąc poznać potężnych czarodziejów.
Genfannean zwany "Lot Sokołoa", elf, włóczęga, wyruszył w świat, tak po prostu.
Profes, krasnolud, kowal, ongiś przybył do Untergardu. Jako kowal prowadził dostanie życie.
Gotrek, krasnolud, tarczownik, wraz z regimentem tarczowników przybył do Untergardu by go bronić przez siłami Archaona.
Kuldar, krasnolud, zabójca trolli, młody, porywczy i lubiący mocne trunki dziwkarz, kiedyś szeregowy w III Regimencie Toporników z Karak Izor.


Dzień 8, jaskinia, legowisko skavenów.
- Bohaterowie pokonawszy Snikkita i jego klanbraci przeszukują legowisko. Znajdują trochę złota oraz ramę od artefaktu który zaginał przy morderstwie ojca Mortena. Ponadto w jednej z odnóg jaskini natrafiają na stary solidny dębowy kufer. Po otwarciu znajdują same rupiecie m.in. medalion Ulryka i złoty pierścień. Jednak uwagę Gotreka przykuwa stary but i kość: nadgryziony ludzki piszczel.

Dzień 9, raport i nowa misja.
- Drużyna opuszcza legowisko i udaje się bezpośrednio do komendanta Shutzmana by zdać raport. Komendant na ten czas zamyka śledztwo. Zabójcy Mortena zostali w końcu unicestwieni.
- BG postanawiają zrobić małe zakupy. W tym czasie Gotrek jak szalony w amoku dokonuje zakupów jakby miał przemierzyć cały świat w te i we w te.
- BG resztę dnia spędzają w swojej ulubionej spelunie „Pod Ostatnią Kroplą”. Kuldar oczywiście oddaje się swoim prymitywnym rządzom i zaspakaja potrzeby ze swoją ulubioną kurtyzaną. Geanfannean, Amarilla i Profes rozmawiają o ostatnich wydarzeniach a Gotrek zaprawia się piwem i dłubiąc w bebechach usmażonej świni na ruszcie zapełnia wiecznie puste brzuszysko.
- Do gospody wchodzi akolita Urlyka i prosi bohaterów aby stawili się w świątyni Urlyka w celu pewnej delikatnej sprawy.
- Drużyna udaje się we wskazane miejsce. Przyjmuje ich kapłan Ranulf. Przekazuje informacje o pewnym incydencie, gdzie stary ślepy ojciec Odo ostatniej nocy miał wizje, gdzie przyśniła mu się stara świątynia lub grobowiec chaosu, w którym znajduje się potężny artefakt Khorna, Mosiężny Czerep. Po analizie wizji przez kapłanów, doszli oni do wniosku wraz z arcykapłanem Klausem Liebniczem, że ówże artefakt należy odszukać, dostarczyć do świątyni Urlyka i zniszczyć. BG dostają z góry pieniądze po 20 złotych koron. Przewodnikiem dla poszukiwaczy przygód miał być stary Odo.
- Jeszcze tego samego dnia nasi śmiałkowie dokonują ostatnich przygotowań i zakupów. Amarilla udaje się do Gildii Czarodziei i Alchemików, od Eldera dostaje dwie fiolki pomniejszego leczenia. W końcu mają wejść w głąb mrocznych lasów Drakwaldu, gdzie stada zwierzoludzi wciąż grasują.
- Ekipa wyrusza. Opuszczają mury Middenheim i schodzą długimi krętymi akweduktami prowadzącymi na przedmieścia, trakty i dalej w ciemną głębie lasów.
- Po drodze BD trafiają do zajazdu „Pod Trzema Rogami”. Tam spędzają noc.

Dzień 10, podróż.
- Poszukiwacze opuszczają zajazd i idą dalej traktem. W pewnym momencie Odo wskazuje na wschód i mówi aby opuścić trakt i wejść do lasów Drakwaldu. Drużyna zapuszcza się głęboko w mrok puszczy. Geanfannean udaje się na zwiad. Wpada w zasadzkę urządzoną przez Khukrika Szalonego Łowce, zwierzoczłeka. Elf nie spodziewając się pułapki wpada w tarapaty. Ledwo uchodzi z życiem. Na pomoc biegną krasnoludy robiąc hałasu niczym niegdyś na murach Middenheim. Rozprawiają się z Szalonym Łowcą i kontynuują podróż, jednak po tym incydencie i wrzaskach, z oddali dochodzą ryki zwierzoczłeków albo inszych plugastw.
- Po kilku godzinach drogi elficki zwiadowca natrafia na dość obszerną polanę, na której znajduje się wielki kammienny menhir a tuż za nim widnieje kawałek poruszającego się poroża. Zwiadowca cofa się do reszty drużyny i przekazuje co zobaczył. BG otaczają polane. Ich oczom ukazuje się wielka bestia, która stała za obszernym 10 metrowym menhirem. Bestią tą jest Minotaur, który zjada coś podobnego do człowieka lub elfa.
- Drużyna postanawia wykonać zasadzkę. Amarilla, Lot Sokoła, Profes i Gotrek postanawiają, że będą strzelać, a następnie Gotrek będzie szarżować na minotaura. Kuldar oczywiście będzie tylko szarżować, i to w pojdynkę.
- Zasadzka była udana ale… większość wystrzelonych bełtów i strzał była niecelna. Amarilla i Lot Sokołowa pudłowali, a Gotrek postanowił nie marnować czasu i ruszyć na bestię.
- W tym czasie minotaur dmie w róg. Kuldar z impetem rzuca się na stwora, który stoi twarzą do strzelców. Krasnolud wybija się w powietrze, szybując opada na przeciwnika wbijając swój wielki topór w plecy. Minotaur ryczy z bólu. Kuldar odpycha się nogami od pleców stwora, spada na ziemie i jeszcze jednym machnięciem sieka po zarośniętych pośladach bestii. Amarilla i Lot Sokoła wciąż posyłają strzały, jedne trafiają w przeciwnika inne chybiają. Po chwili do Kuldara dobiega Gotrek. Razem nokautują minotaura. Bestia trzymała się dość długo. Jednak pod młotami i toporami krasnoludów nie miała już szansy.
- Kiedy BG doglądali menhiru i sterty czaszek, które zalegały pod głazem oraz pokonanego minotaura Gazka Krwaworogiego zobaczyli jak dziesiątki różnej maści zwierzoludzi wpada na polane by chronić kamienia zbornego i wesprzeć swego pupila. M.in. w stadzie pojawiły elitarne bestigory (zwierzoludzie), kawaleria centigorów (centaurów), zwykłe góry i ungory. Ryk wypełnił las w promieniu kilku kilometrów.


- BG pospiesznie zaczęli szukać świątyni o której prawił ojciec Odo. Gotrek chciał walczyć ze stadem, jednak reszta drużyny stanowczo wybiła krasnoludowi ten pomysł z głowy. Amarilla i Gean znajdują pod stertą czaszek właz do krypty. Schodzą wszyscy, krasnoludy obstawiają tyły. Jednak zwierzoludzie nie mogą wejść do grobowca, jakby się czego bały.
- Drużyna zaczyna eksploracje podziemi. Kuldar znajduje pułapkę tzn. uaktywnił ją a bełt wystrzelony ze ściany wbija się wprost w jego czoło, pada nieprzytomny na posadzkę. W tym czasie Profes, Amarilla i Gean przeszukują drugą część korytarza odległą o kilkanaście metrów. Z Kuldarem był Gotrek, jedna ten nie wzruszył się na wpół martwym wojownikiem i chciał koniecznie znaleźć pułapkę która załatwiła Zabójcę. Po chwili jednak krzyczy i woła Amarille by opatrzyła konającego krasnoluda. Podaje mu płyn z fiolki od Eldera. Kuldar wstaje jak gdyby nigdy nic. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie wystający bełt z jego głowy. Tak oto nasz bohater Kuldar resztę przygody pokonuje z wystającym kawałkiem stali z czerepu.
- Bohaterowie odnajdują sekretne przejście do kolejnych komnat. Tam wpadają w zasadzkę. Z dwóch stron zostają zaatakowani przez dziwne demony, niby eteryczne, niby cieliste. Widać ich wnętrzności, mięso, mięśnie, ociekają krwią, jakby lewitują a zamiast dłoni mają długie krwawe macki albo bicze. Ich głowy są czerwone pozbawione powiek i warg. Swym wyglądem wzbudziły strach w elfickim zwiadowcy, ten chciał uciekać jednak Kuldar zadbał by żaden tchórzliwy elf nie zwiał z grobowca. Gotrek dzielnie stawia czoła dziwnym paskudztwom. Jednak zdają się być potężniejsze niż przypuszczał tarczownik. Gotrek otrzymał kilka mocnych ciosów, chlapnięć żrącymi mackami, które zabiłby niejednego człowieka. Kuldar stara się pomóc tarczownikowi i puszcza elfa, Gean ucieka w mrok grobowca, znika z oczu reszcie drużyny. Kuldar wraz Gotrekiem niszczą poddemony. 



W między czasie, w trakcie walki, kiedy wycofywali się pod naporem poddemonów zostali zepchnięci do dziwnej komnaty. Na środku znajdowała się fontanna. Na jej czubku lewitowały cztery czaszki z których powoli sączyła się krew. Kiedy tak spoglądali na nie, czaszki zaczęły obracać się w około fontanny, coraz szybciej i szybciej. Krew która lała się z czaszek poczęła tryskać na wszystkie strony. Szybkość obracania spowodowała, że krew tryskała niczym z pompy pod wielkim ciśnieniem i niczym igły, żyletki i brzytwy trafiała w bohaterów. Drużyna cofa się dalej w głąb grobowca. Pochodnie świecą w ich dłoniach, a elfa nie widać. Docierają do kolejnej komnaty. Przed sobą mają posąg Khorna siedzącego na wielkim mosiężnym tronie a w koło tronu rozrzucone są ludzkie kości, które poczęły się błyskawicznie formować w szkielety. Dwaj ożywieńcy wzbudzili strach w bohaterach. Napięcia nie wytrzymuje Profes i wnet ucieka znikając w mrokach korytarzy. Szkielety rzucają się na Amarille, Kuldara i Gotreka, Ci jednak szybko radzą sobie z ożywieńcami i zaczynają przeszukiwać sale oraz szukać pozostałych towarzyszy. Profes ukrył się w  bocznej komnacie za chorągwią. Opanował się, i wraz Kuldarem zabrali z tej komnaty chorągiew z białym wilkiem, hełm rycerski oraz pękniętą głownie krasnoludzkiego młota. Gean znajdował się natomiast w innej komnacie. Schował się za sarkofagiem, który był umieszczony pośrodku krwawej sadzawki. Elf był jakby przyssany przez krew a lepka posoka pomału oplatała jego ciało. Towarzysze wydobyli elfa i otworzyli sarkofag. W środku leżał martwy wojownik chaosu, wybraniec Khorna, legendarny pogromca bohaterów imperium sprzed 200 lat. 


Amarilla odczytała większość fresków i zapisków w tej komnacie i opowiedziała mroczną i pełną śmierci opowieść jaka wydarzyła się 200 lat temu podczas inwazji sił zła na Stary Świat. Wojownikiem tym był Kazron Krwioplujec. Osobiście zabił jednego z Krasnoludzkich Królów, legendarnego rycerza z Bretonii i Kontura Zakonu Białego Wilka. 


Kuldar popadł w lekki obłęd, chciał sięgnąć po miecz wojownika Khorna, jakby przemawiał do niego. Doszło do przepychanki, jednak Kuldar poradził sobie ze wszystkimi. Profes rzucił go kuszą, Gotrek został poturbowany, Amarilla chwyciła za kuszę, szybko ją naładowała i wystrzeliła, przebijając łydkę krasnoluda na wylot. Kuldar opanował się. W końcu ich oczom ukazał się Mosiężny Czerep na łańcuchu spoczywający na piersi Kazrana. Ponownie doszło do przepychanek, bijatyk, kłótni, szarpanin. Mosiężny Czerep wśród bohaterów siał nienawiść i kłótnie. Cofając się do wyjścia Kuldar celnym ciosem unieszkodliwia wirujące czaszki z krwią. W końcu udaje się wyjść drużynie na zewnątrz.

Dzień 11, opuszczamy grobowiec.
- BG cali zbryzgani we krwi, szlamie, posoce i kurzu nie wzbudzili zainteresowania w stadzie zwierzoludzi. Te myśląc, że mają do czynienia z Wojownikami Chaosu odpuściły sobie i cofnęły się w głąb lasu do swych wiosek.
- Drużyna wraca przez ostępy Drakwaldu. Nocą podczas odpoczynku okazuje się czaszka została zgubiona. Odo prosi aby poszukać jej rano. Noce w Drakwaldzie są całkowicie splecione w mroku.

Dzień 12, przez Drakwald.
- Nad ranem Gotrek odlewał się na mosiężny czerep, a przedmiot dostrzegła Amarilla. Czerep wciąż namawiał BG i nęcił ich.
- BG wchodzą na trakt i zmierzają nim do zajazdu „Trzy Rogi”. Tam biorą kąpiele, posilają się. Gotrek i Kuldar zabawiają się z córkami gospodarza słono za to płacą złotem.
- Nikt nie przejął się losem niewidomego kapłana Odo, a ten opuścił jakiś czas temu przybytek i zmierzał traktem prosto przed siebie, być może do grobowca lub zwierzoludzi.
- Gotrek wybiega nagi z balii i zbiega do sali karczemnej. Goście są przerażeni widokiem nagiego krasnoluda. Karczmarz zakrywa Gotreka fartuchem. Krasnolud wybiega na dziedziniec i biegnie w las szukać starca. Reszta drużyny poszła traktem, tam też znajdują staruszka, który ledwo zipie i ugina się pod ciężarem czerepu zawieszonym na szyi.
- Bohaterowie wracają do zajazdu i odpoczywają. Spędzają tam noc.

Dzień 13, pech na trakcie
- Nad ranem regulują rachunek i wyruszają do Middenheim.
- Pech ciał, że pod wieczór natknęli się na kilkunastu, może ponad dwudziestu rabusiów, którzy właśnie dopuścili się gwałtu, rabunku i morderstwa na podróżujących karetą ludzi. Bohaterowie niepostrzeżenie zeszli z traktu i mieli zamiar obejść zbirów. Jednak z przeciwnej strony lasu z rykiem na mordach wybiegli zwierzoludzie i starli się ze zbójami. Większa część uciekła, inna walczyła. Spora grupa zbójów uciekała w stronę BG, za nimi biegli wściekli zwierzoludzie. Bohaterowie ponownie zostali zapuszczeni w głąb Drakwaldu. Pobłądzili, noc nad nimi, mork a zewsząd dochodzi kwik, ryk i odgłos zarzynanych ludzi. W pewnym momencie BG tworzą krąg, zostają otoczeni przez różnej maści zwierzoludzi. Piana toczy się z pyska, ogony poruszają się na lewo i prawo, krowie ropiejące ślepia patrzą na bohaterów bez żadnych emocji, jakiś ungor poruszył kopytem, inny przekrzywił łeb i zakwiczał, ktoś ryknął i nagle rzuciły się wściekle na poszukiwaczy. 


Walka była długa, zawzięta i krwawa. Amarilla jednym cięciem wypruła flaki z bestii, Profes miażdży czerep gorowi, Kuldar przepoławia na pół coś podobnego do niedźwiedzia. Gotrek zabija kolejnego zwierzoczłeka. Zwiadowca z wprawą przebija tętnice zwierzoczłekowi z ptasim dziobem. Walka trwała długo. Pod ciężarem uderzenia pada nieprzytomnie Gean, po nim pada Amarilla ale kryje się wśród broniących. Później pada Profes, a z nim Gotrek i Kuldar, koniec jest bliski, to wszystko. Nie czują bólu, a zmęczenie jest tak przyjemne, że sprawia im ulgę. Teraz mogą zasnąć, zmęczenie im sprzyja. Zwierzoludzie chwytali pokonanych bohaterów za nogi, ręce i ubrania. Zatrzymały się na chwilę i w tępych a zarazem zaskoczonych twarzach ujrzały nadciągającą galopem śmierć.

- Do uszu BG dociera rżenie koni i przeraźliwie paniczne ryki i kwiki zwierzoludzi. Oczom poszukiwaczy ukazuje się sylwetka rycerza z kopią szarżujący na koniu a obok niego drugi rycerz z pistoletem w dłoni, trzeci jeździec w kolczudze z mieczem w dłoni. Większość bestii została staranowana, odstrzelona a następnie zasiekana dwuręcznymi mieczami. Te które przeżyły rzuciły się do ucieczki.
- Okazało się, że rycerzami są członkowie Ordo Fidelis. Podczas rozmowy dochodzi do ciekawych incydentów, Kuldar zostaje nazwany Kłamcą a Gotrek Pysznym. Ogólnie rycerze OF wywierają pozytywny wpływ na BG i vice versa. Łowcy czarownic postanawiają pomóc BG dotrzeć do Middenheim. Przez Drakwald, jeszcze sporo zwierzoludzi ich śledziło, jednak bali się ostrej stali łowców odzianych w stal.
- Za murami Middenheim rozstają się. OF prosi aby nie mówili nikomu o ich udziale przy ratowaniu życia i w ogóle, że ich spotkali.


Ciąg dalszy w następnej części.



środa, 14 sierpnia 2013

Chaotyczna idea BG, czyli stanąć po drugiej strony barykady...

Wczoraj wieczorem przed snem zastanawiałem się czy nie poprowadzić kampanii z BG którzy są częścią zniszczenia zwaną chaosem. Aktualnie są materiały (podręczniki), które taką możliwość dają. Z uwagi na ograniczenia czasowe Profesa i Bartka po ostatniej sesji będę chciał z Wami porozmawiać. Przypuszczam, że z Magdą, Piotrkiem i Mariuszem i ew. nowym graczem Michałem. Nie wykluczam możliwości grania Skavenami, Mutantami, Akolitami, Guślarzami, Zwierzoludźmi, Maruderami z Norski czy też zwykłymi obywatelami Imperium, którzy ulegli podszeptom Panów z Domeny Chaosu. Obmyśliłem przed zaśnięciem pewien incydent i zarys kampanii, który byłby bardzo związany ze Ścieżką Przeklętych ale wspak, adekwatnie. Na wstępie mogę dodać, że kampania Chaosu zaczęła by się w lasach Drakwaldu niedaleko Untergardu ;). Zatem, niech ten temat stanie się początkiem nowego zniszczenia w grze Warhammer FRP.

Przykładowe postacie dla Piotrka:




Poniżej przykładowe postacie dla Magdaleny



Przykładowe postacie dla Mariusza:







wtorek, 13 sierpnia 2013

Ścieżki Przeklętych: Popioły Middenheim część II

    (kontynuacja części I) Karczma na dole tętniła życiem. Krasnoludy znalazły stolik, a Gotrek podskoczył do baru złożyć zamówienie na porządne śniadanie. Wrócił z lekko zdziwioną miną.
-        Pytałem o ostrouchych, ale podobno gdzieś w nocy wychodzili i wrócili dopiero nad ranem.
     Profes machnął ręką. "Czego byś chciał, w końcu to dwa elfy, może chcieli pobyć sami ze sobą he he he...".
-        Z ogrem? - spytał zdumiony Gotrek.
   Czasu na dłuższą dyskusję nie było, podano śniadanie a po chwili przy stole pojawili się Amarilla i Sokół. Po dłuższej dyskusji Amarilla przekonała drużynę, że zanim wszyscy rusza szukać czegoś do roboty, powinni jeszcze raz pojawić się u kapitana, a być może on będzie miał coś do zaoferowania. Po śniadaniu wszyscy ruszyli w drogę.
Gdy zmierzali raźnym krokiem ulicami miasta drogę zastąpił im oddział straży miejskiej.
-        Stać w imieniu prawa! Macie się natychmiast stawić u komendanta! - padł znany już drużynie okrzyk.
Bohaterowie spojrzeli po sobie, ale zdecydowali się nie wszczynać awantury i ruszyć ze strażą. W końcu wczoraj z komendantem jakoś się dało dogadać, ciekawe czego dzisiaj będzie od nich chciał. Podążając przez miasto dotarli w końcu do znajomego budynku i do komnaty komendanta, siedzącego za biurkiem i wyglądającego jakby od wczoraj zza niego się nie ruszał. Naszą drużynę nieco zaniepokoił jedynie fakt, że strażnicy nie opuścili pokoju.
Komendant uniósł głowę znad papierów i wstał.
-        W dniu wczorajszym w mieście doszło do zabójstwa. Kanonik Morten został znaleziony martwy w swoim gabinecie - a wy byliście ostatnimi, którzy go widzieli żywego. Muszę was prosić o złożenie broni - jesteście aresztowani.
Po chwili ciszy wybuchł niesamowity harmider. Kuldar protestował, że poprzedniego wieczora jeszcze nawet nie znał tej bandy, Sokół pytał o co w ogóle tu chodzi a Gotrek szybko kalkulował szanse na wyrwanie się z budynku przy użyciu siły - chociaż nie wyglądało to zbyt różowo. W końcu przez hałas przebił się głos Profesa.
-        Komendancie, jesteśmy niewinni i możemy to udowodnić. Nie ma potrzeby nas aresztować skoro na miejscu możemy krok po kroku powiedzieć co robiliśmy wczorajszego dnia. Gdy opuszczaliśmy siedzibę kanonika, to wyglądał on na jak najbardziej żywego. To, co się teraz dzieje świadczy o tym, że ktoś nas w coś wrabia - kto wie jak się skończy nasze aresztowanie - dodał, kładąc dłoń na rękojeści topora.
Komendant huknął pięścią w biurko które głośnym trzaskiem zaprotestowało przeciwko tak brutalnemu traktowaniu
-        Niech do was dotrze, że nie mam prawa was przesłuchiwać i decydować o waszej winie. Zatrzymani jesteście tylko do jutra, do czasu przybycia kapłanów Vereny, którzy będą odprawiali sąd. To oni będą decydować o waszej wiarygodności. A teraz po raz ostatni proszę was o złożenie broni.
Profes rozważył sytuację. Komendant wydawał się mówić prawdę, a sądowi kapłanów Vereny mógł się spokojnie poddać. Przez chwilę przeleciał mu przez głowę błysk podejrzenia, kiedy przypomniał sobie, że przecież elfy w nocy opuściły gospodę, ale doszedł do wniosku, że nawet gdyby cokolwiek, to jakoś się z tego wytłumaczy - w końcu krasnoludy piły całą noc i na pewno wszyscy potwierdzą, że były całą noc w gospodzie. Wyciągnął topór zza pasa i podał najbliższemu strażnikowi.
-        Pilnuj go dobrze, to starożytne dziedzictwo mojego rodu - powiedział, nie zwracając uwagi na stłumione parsknięcie Gotreka, pamiętającego w jaki sposób Profes wszedł w posiadanie topora.
Reszta drużyny poszła w ślad za Profesem, oddając broń i pozwalając się zaprowadzić do niewielkiej ale w miarę wygodnej celi w piwnicy budynku, w której mieli spędzić noc. Kuldar ciągle marudził, że jest niewinny ale w końcu uspokojono go stwierdzeniem, że skoro jest nie winny to jutro go wypuszczą Po skromnej, więziennej kolacji drużyna położyła się spać, z niepokojem oczekując co przyniesie kolejny dzień.
Rankiem całą grupę zaprowadzono do komnaty w której już oczekiwał na nich komendant, skryba oraz trzy zakapturzone postacie w szatach Vereny. Gdy odrzuciły kaptury rozległ się zbiorowy jęk krasnoludów. Mało, że wszystkie trzy postacie okazały się być kobietami, to jeszcze dwie z nich bez wątpliwości były elfkami. Kuldar westchnął pod nosem "no to mamy przerąbane".
Przesłuchanie ciągnęło się dłuższy czas. Bohaterowie skrupulatnie opowiadali co robili poprzedniego dnia i nocy. Karczmarz i kurtyzany potwierdziły, że krasnoludy nigdzie się nie ruszały w nocy z karczmy. Krasnoludy czujnie zastrzygły uszami oczekując wyjaśnień efów, ale Amarilla stwierdziła tylko, że była z wizytą w lokalnej gildii magów, co także potwierdził jej przedstawiciel. W końcu przesłuchanie zostało zakończone a cała drużyna wyprowadzona do sąsiedniej komnaty aby tam oczekiwać na wyrok. W końcu wprowadzono ich z powrotem.
-        Niewinni...niewinni...niewinni - trzy razy powtórzone przez kapłanki zabrzmiało jak najlepsza muzyka w uszach drużyny. Kapłanki opuściły komnatę żegnane ukłonem komendanta. Ten odwrócił się do bohaterów.
-        Oddać im broń. Jesteście wolni.

2.     W służbie Białego Wilka
Profes wsadził odzyskany topór za pas, przyglądając się jak jego towarzysze z ulgą przywdziewają swój ekwipunek. Zamyślił się na chwilę.
-        Komendancie - zapytał - odwiedzaliśmy Kanonika Mortena aby mu oddać pewien artefakt, który przechowywany był w Untergarcie. Czy on mógł być powodem śmierci kapłana?
Drużyna z zainteresowaniem zastrzygła uszami - w pierwszej chwili nikomu taki pomysł nie wpadł do głowy.
Komendant przeciągle popatrzył na wciąż jeszcze dopinających ekwipunek na sobie bohaterów, po czym machnął ręką do strażników. "Zostawcie nas samych". Gdy został sam na sam z bohaterami wyszedł zza biurka i zaczął się przechadzać z założonymi za plecami rękami.
-        Od początku wierzyłem w waszą niewinność - stwierdził rzeczowo - niestety prawo stanowi, że musi w takiej sytuacji dojść do przesłuchania, więc nie miałem wyjścia, ale wiedziałem, że wyjdziecie z tego bez zarzutów.
Zatrzymał się w miejscu i odwrócił do bohaterów.
-        Czy podjęlibyście się próby wyjaśnienia przyczyny śmierci kanonika Mortena?
Drużyna z niepewnymi minami rozejrzała się po sobie. Nikomu nie śpieszyło się by pakować się w służbę prawa. W końcu jednak chór głosów potwierdził gotowość do współpracy z komendantem.
-        Znakomicie. Wydam wam glejty potwierdzające waszą pracę dla milicji miejskiej Middenheim. Rozejrzyjcie się po komnacie kanonika. Jego ciało jeszcze tam spoczywa.
Drużyna wzięła glejty i w ciszy ruszyła ku miejscu, gdzie zaledwie dwa dni wcześniej kanonik dziękował im za dostarczenie artefaktu. W świątyni poprowadzono ich wprost do komnaty kanonika.
Pierwsze, co rzuciło się drużynie w oczy to kanonik – wyglądał jakby drzemał na swoim fotelu, z głowa lekko przechyloną w tył. Przed nim na biurku leżały jakieś papiery, pióro wciąż jeszcze było zanurzone w kałamarzu. Amarilla i Profes spojrzeli się po sobie i równocześnie rzucili się by przyjrzeć się papierom – niestety nie było na nich nic zapisane, a ślady odciśnięte pisaniem na poprzedniej kartce były ledwie widoczne i nie pozwalały na zapoznanie się z treścią pisma. Amarilla z Profesem zaczęli się rozglądać po pokoju, podczas gdy Gotrek zainteresował się ciałem kanonika.
-        Hej – dał się po chwili słyszeć jego głos – zobaczcie tutaj.
W karku kanonika, ledwo widoczna tkwiła mała strzałka. Kuldar bez namysłu po nią sięgnął ale Amarilla strzeliła go błyskawicznie po rękach.
-        Gdzie? Skąd wiesz, czy nie zatruta albo magiczna?
Cała piątka z powątpiewaniem popatrzyła na strzałkę.
-        Przydałby się ktoś, kto stwierdzi, czy to magiczne – rzucił Genfannean – Amarilla, może twoi znajomi z gildii magów?
-        Znajomi jak znajomi, ale zapytać nie zaszkodzi. Czekajcie i nie ruszajcie niczego! – rzuciła Amarilla po czym wyszła komnatę. W ślad z Amarillą pognał Profes.
Po około godzinie wrócili w towarzystwie elfa – najprawdopodobniej maga. Ten skinął wszystkim głową, po czym bez zwłoki podszedł do zwłok. Nachylił się nad strzałką, przyjrzał się jej, po czym zręcznie chwytając za lotkę wyrwał ją z ciała.
-        Widzicie te ślady na ostrzu? To spaczeń. Nie dotykajcie tego jeżeli wam zdrowie i życie miłe.
Rozejrzał się po pomieszczeniu, po czym wyłowił spomiędzy fałd szaty niewielkie pudełko i wrzucił tam strzałkę. Podał pudełko Amarilli.
-        Proszę – trzeba to zabezpieczyć, ewentualnie zniszczyć. Ja chyba tu już nie mam nic więcej do zrobienia.
Amarilla podziękowała mu za pomoc – bądź co bądź oderwała go od jego zajęć – po czym wróciła wraz z resztą drużyny do oględzin pokoju. W sumie nie było wiele do oglądania – pokój był skromny, urządzony bez przepychu. Uwagę bohaterów przykuło okno, ale nie widać było niczego niezwykłego. Zresztą pokój znajdował się na pierwszym piętrze.
Amarilla słuchała jednym uchem przepytywanych przez resztę drużyny świadków, i zastanawiała się, jak w ogóle zabójca mógł się dostać do komnaty niezauważony. Podeszła jeszcze raz do okna i dokładnie mu się przyjrzała. Jej uwagę zwróciły rysy na ramie okna i parapecie. Cos jakby ślady…pazurów? Gdy ucichły dyskusje i pytania a komnata opustoszała, przywołała resztę drużyny i wskazała im dostrzeżone ślady. Genfannean poczuł się w swoim żywiole i ruszył na dół, żeby sprawdzić ślady – jednak szybko stwierdził, że przy tak paskudnej pogodzie i błocie pod oknami nie ma szansy na znalezienie czegokolwiek. Drużyna znowu zebrała się w komnacie. Po krótkiej naradzie stwierdzono, że nie ma już co kombinować – więcej śladów się nie znajdzie, a to, co się udało ustalić daje jakiś punkt zaczepienia i trzeba to pokazać komendantowi.
Na komendzie straży zaprezentowano komendantowi znalezisko, i przekazano wszystko, co udało się ustalić.
Komendant widząc strzałkę pokiwał tylko głową. „To już czwarte takie zabójstwo w ostatnim czasie. Zawsze w ciele znajdujemy taką właśnie strzałkę. Poproszę porucznika, żeby wam przekazał informacje na temat pozostałych zabójstw – może uda się wam coś wytropić, czego nam się nie udało.”
Porucznik opowiedział drużynie o pozostałych zabójstwach. Pozornie nic ich nie łączyło – odźwierny w krasnoludzkiej Gildii Inżynierów, strażnik miejski w pobliżu Kolegium Teologii i nieznany wojownik, znaleziony w jednym z zaułków miasta. Nie znaleziono innych śladów po za strzałkami w ciele ofiar. Po krótkiej dyskusji, drużyna zdecydowała się po kolei sprawdzić, czego uda im się dowiedzieć o poszczególnych ofiarach.
***
Nad Middenheim powoli zapadał zmrok. Drużyna maszerowała w kierunku murów miejskich. Na jej końcu wlókł się Profes, cały czas po nosem mamrocząc coś po krasnoludzku, co nie brzmiało bynajmniej jak pochwalne hymny. Przypomniał sobie bezpośrednią dyplomację Gotreka, która spowodowała, że wyrzucono ich z Kolegium Teologii. Aż wzdrygnął się, wspominając dyplomację w wykonaniu Gotreka i Kuldara – czyli szturm z toporami na główną bramę siedziby Gildii Inżynierów, oraz dyplomację Amarilli przekupującej krasnoludy garncami piwa. Pokręcił głową – gdyby miał decydować co było gorsze, to miałby problem. „Cholera, teraz już chyba do końca życia nie będę mógł się w tutejszej gildii pokazać” wyrwało mu się. Odpowiedziała mu zdumiona cisza i spojrzenia pozostałej czwórki. Genfannean szturchnął krasnoluda. „I co się tak przejmujesz, przecież udało nam się całkiem dużo dowiedzieć. Wiemy, że krasnoludom gwizdnięto plany kanałów, wiemy, że prawdopodobnie szukano tych planów w Kolegium”.
-        Ale nie wiemy nic więcej – parsknął Profes – a w dodatku niewykluczone, że nie dowiemy się niczego więcej bo nie będą chcieli z nami gadać. Dobrze, że w siedzibie Zakonu Panter nie udało wam się nikogo obrazić, bo moglibyśmy stamtąd żywi nie wyjść.
Amarilla do tej pory milcząca odezwała się nagle. „Mnie bardziej interesuje ten nieznany zabity, rycerz. Najwyraźniej nikt nie zna zakonu czy organizacji posługującej się maksymą Ordo Fidelis. Wiemy chociaż, że to nie Bretończyk – a przynajmniej tak twierdzi ten giermek poszukujący swojego pana”.
-        Niby tak – mruknął Profes – tylko to dalej więcej pytań niż odpowiedzi. Aż się boję, co znajdziemy w kanałach…Tam przecież prowadziły ślady od miejsca zabójstwa tego rycerza.
Drużyna pracowicie wspięła się na mury. W zapadającym zmroku ledwo było widać wylot kanału. Profes podrapał się w głowę. „Może rano wrócimy?” zaproponował. Gotrek puknął się w czoło. „I co, myślisz, że rano w kanałach będzie jaśniej? Przynajmniej może wyjdziemy z powrotem za dnia”.
Dyskusja na murach stawała się coraz bardziej zawzięta, a w ferworze wymiany argumentów nikt nie zwracał uwagi na wybicie ciszy nocnej. W pobliskich domach zaczęły się zapalać światła a z okien dobiegać niewybredne sugestie, co za chwile stanie się z bohaterami jeżeli ci się nie zamkną. Nagle Genfannean kątem oka dostrzegł zbliżające się do muru jakieś sylwetki. Z ich głów spływały jakieś dziwne kształty. Elf zamarł. „Pomioty Chaosu” wrzasnął, przerywając na chwile zażartą dyskusję. Gotrek niewiele myśląc odwrócił się w kierunku wskazanym przez Genfanneana i z okrzykiem „Lać na nich” błyskawicznie wprowadził swoją zapowiedź w czyn. Rzekome pomioty odpowiedziały gromkim „Lać psubratów” i ruszyły chwiejnym biegiem ku schodom prowadzącym na mury, potrząsając wygolonymi głowami z których spływały pojedyncze pasma włosów. „No ładnie” pomyślał Sokół, do którego dotarło co się stało. „Kozacy z Kislevu…To ja chyba wolałbym pomioty chaosu…”. Na szczęście Amarilla nie straciła zimnej krwi. Stanęła u szczytu schodów na które pięli się Kozacy i uniosła dramatycznym gestem dłoń w górę. „Odstąpcie, zanim was ogień piekielny pochłonie!” wykrzyknęła, a jej słowom dodał wymowy grzmot który przetoczył się nad miastem. Kozacy Kislevscy wbrew obiegowym opiniom myślą nawet po dużej ilości alkoholu więc zawahali się wyraźnie i zatrzymali. W końcu po krótkiej szeptanej debacie jeden z nich wykrzyknął „Tfuu wiedźma, a żeby cię!”, po czym wszyscy wrócili na ulicę, aby szukać kłopotów w innym miejscu. Genfannean otarł pot z czoła. „Wiecie co, ruszajmy do tych kanałów, inaczej możemy nie doczekać kolejnej szansy”.
W końcu dotarli na miejsce i zaczęli po kolei spuszczać się na linie na dół. Gdy Amarilla jako pierwsza dotarła do kraty ku swojemu zdumieniu – ale i zaniepokojeniu – zauważyła, że krata jest przepiłowana i nie stanowi żadnej przeszkody w dostaniu się do kanału – lub wydostaniu się z niego. Podzieliła się ta myślą z resztą drużyny – jednak nikt nie był specjalnie zainteresowany słuchaniem – smród był taki, że wszyscy pracowicie pozbywali się ostatniego posiłku. Kuldar w końcu stanął chwiejnie na nogach. „Pójdę przodem; reszta za mną a Gotrek niech pilnuje tyłów” wykrztusił z siebie i powoli ruszył naprzód. Chwile później ostrożność okazała się uzasadniona – ze szlamu wyprysnęła jakaś humanoidalna postać i rzuciła się na drużynę. Kuldar zdołał się wykazać nieziemskim refleksem parując cios szponów napastnika, unikając jakiś cudem pchnięcia sztyletu Amarilli które z założenia było przeznaczone dla atakującego ghula po czym solidnym łukiem topora kończąc tą jednostronną walkę. Odetchnął głębiej na chwilę zapominając o smrodzie. „No, dobra nasza. Amarilla, tylko jedna prośba na przyszłość – NIE POMAGAJ!”. Profes szybko go uciszył. „Nie wiadomo, co jeszcze się przed nami kryje. Idziemy dalej.”
Korytarz prowadził w głąb, jednak w pewnym momencie w jego bocznej ścianie pojawiło się wyglądające na świeże rumowisko i dziura, prowadząca gdzieś w bok. Po krótkiej dyskusji ostrożnie ruszono w jej głąb. Kroki drużyny odbijały się echem po sklepieniu. Nagle Kuldar dał sygnał do zatrzymania się. Wskazał palcem cos majaczącego przed nimi. „Szczuroludź” szepnął do Gotreka. „Wal w niego z kuszy, nie widzi nas jeszcze”. Gotrek posłusznie napiął kuszę, wycelował i wystrzelił. Bełt trafił przeciwnika, ten jednak powalony na ziemię impetem uderzenia zdołał się podnieść i próbował ucieczki. Kuldar nie dał mu na to żadnych szans.
-        No – sapnął ocierając topór – na razie dwa do zera. Hej, co wy robicie?
Gotrek i Genfannean rzucili się do przeszukiwania truchła. Kuldar niewiele myśląc poszedł w ich ślady. Profes rzucił okiem na Amarillę, która pokręciła lekko głową. Po chwili jasne się stało, że szukający znaleźli więcej niż szukali – ręce Gotreka i Kuldara zaczęły się pokrywać jakąś paskudną wysypką. Elf widząc to odskoczył błyskawicznie i zaczął się gorączkowo oglądać, po czym odetchnął z ulgą nie widząc żadnych śladów. Amarilla z bezpiecznej odległości przyjrzała się obu drapiącym się krasnoludom. „No tak, ropna ospa – stwierdziła z przekąsem. „Zacznijcie lepiej zbierać na leczenie i to szybko”. Gotrek chciał się odgryźć, ale stwierdził, że nawet język go swędzi i dał sobie spokój.
Czujnie drużyna ruszyła dalej, wypatrując śladów szczuroludzi. Na czoło wysunął się najciszej poruszający się elf. Po chwili dał drużynie znak do zatrzymania się i na chwile zniknął w ciemnościach. Wrócił z zatroskaną miną.
-        Sześciu skavenów. Trzech na szczęście śpi, ale dwóch kolejnych gra w kości a ostatni – wielkie bydlę – siedzi przy stoliku z boku.
-        Trzeba ustrzelić tych dwóch grających – wtrącił się Gotrek. Profes, Amarilla i Genfannean mogą się zająć śpiącymi  A my z Kuldarem zarzniemy tego dużego. Prosto i efektywnie.
Reszta drużyny szybko przystała na ten pomysł. Powoli cała drużyna podsunęła się do wejścia do komnaty w której elf znalazł szczury i przygotowali się do walki. Na sygnał szczęknęły cięciwy a po chwili cała drużyna wyprysnęła z korytarza.
Zgodnie z przewidywaniami dwaj skaveni zajęci grą w kości nie zauważyli nawet co ich zabiło – bełty i strzały zmiotły ich z siedzisk na których spoczywali i powaliły na ziemię.
Kuldar unosząc topór biegł ku olbrzymiemu skavenowi, który widząc padających towarzyszy zerwał się na równe nogi. Ku przerażeniu Kuldara porwał ze stołu niewielką dmuchawkę i posłał strzałkę prosto w Zabójcę. Ten zdołał jakimś cudem się uchylić, ale gdy płynnym ruchem zabójca odrzucił dmuchawkę i dobył zza pasa drugą, nie miał nawet czasu zakląć – strzałka wbiła mu się w pierś a on sam wpadł pełnym impetem na stwora. Czując, że siły gwałtownie go puszczają machnął rozpaczliwie toporem, jednak skaven z łatwością sparował cios po czym jednym cięciem szabli powalił krasnoluda na ziemię. Kuldar padając dostrzegł jeszcze jak przez mgłę, że zamiast dobić go, skaven odwraca się ku biegnącemu z chrzęstem zbroi Gotrekowi i ogarnęła go ciemność.
Tymczasem Amarilla i Profes mieli nieco problemów. Wprawdzie dwóch skavenów udało się szybko i sprawnie zarżnąć, jednak Genfannean zawalił sprawę - trzeci zerwał się z posłania i postanowił nie oddawać tanio swojego życia. Amarilla i Profes robili co mogli, ale żadne z nich nie było wojownikiem, więc uporanie się z zagonionym do końca szczurem nie było łatwe. Amarilla została poważnie trafiona, jednak elf i krasnolud na spółkę zdołali go dobić. Wtedy odwrócili się ku odgłosom dobiegającej zza ich pleców walki…
***
Unik, półobrót, cios, unik, czas jakby zamarł w tym dzikim tańcu. Przeciwnik Gotreka okazał się nie lada wojownikiem. Pancerz doskonale chronił jego wątłe ciało. Jednak nawet on nie był w stanie uratować go przed potwornymi ciosami wymierzonymi w krtań, które dosłownie oddzieliły głowę od ramion. Gdy zwłoki skavena zwaliły się na ziemię zapadła cisza, przerywana tylko jękami rannej Amarilli…Zatroskani bohaterowie pochylili się nad Kuldarem i elfką…


"Pisał Profes"